W „TAJDZE” autor jeszcze raz wraca do tematyki syberyjskiego zesłania. Wraca posłuszny pisarskiej intuicji. Nie dawały mu bowiem spokoju własne wspomnienia, pogubione ważne wątki fabularne, czytelniczo ciekawe.
Namawiali go do kontynuowania tej tematyki Czytelnicy, którzy licznie sięgnęli po „Syberiadę polską” i „Czas kukułczych gniazd”. Przede wszystkim zaś współtowarzysze niedoli, Sybiracy. To ich listy, wzruszające spotkania po latach, znacznie „TAJGĘ” wzbogaciły i nasyciły ją realiami.
A co najważniejsze, zaludniły ją autentycznymi postaciami tych, „którzy na wieki wieków w syberyjskiej zmarzlinie pozostali”.
_________________________
Zbigniew Domino autor trylogii o polskich zesłańcach na Sybir (ur. w 1929 r.) poza sagą o sybirakach napisał: „Błędne ognie”, „Złotą pajęczynę”, „Bukową polanę”, „Cedrowe orzechy”, „Pszenicznowłosą”, „Sztorm”, „Bramę Niebiańskiego Spokoju” i „Notatki spod Błękitnej Flagi”. Proza Dominy tłumaczona była na francuski, rosyjski, ukraiński, bułgarski, słowacki, gruziński i kazachski. Trylogia syberyjska obejmuje powieści:. „Syberiada polska”, „Czas kukułczych gniazd” i „Tajga. Tamtego lata w Kajenie.” Wydawnictwo Studio EMKA jej grób jest na miejscowym cmentarzu. Jeden z synów Sta-nisza, ten, który był na wojnie pod Lenino i dostał się tam do niewoli, wyznał mi, że ciągle szuka Marcinka. Zgubili go na granicy, gdy wracali do Polski. W Terespolu Czerwony Krzyż z Urzędem Repatriacyjnym kazali ludziom z transportu zgłaszać wszystkie sieroty. Stanisz posłusznie wskazał przygarniętego chłopca. Natychmiast zabrano małego do jakiegoś domu dziecka. „Ojciec i Ka-tia do końca życia sobie tego nie wybaczyli. Nigdy już potem nie zobaczyli Marcinka”, wyznał mi prawie z płaczem mój towarzysz syberyjskiej niedoli. Wiele opisanych w „Tajdze” losów nie ma zakończenia. Nie wiadomo, czy ci zesłańcy, których bliżej poznaliśmy w czasie lektury, przeżyli i wrócili do wyśnionej Polski, a może na wieki wieków pozostali w syberyjskiej zmarzlinie. Jak ten znaleziony zimą w lesie Polak dochodiaga. Niestety, choć wreszcie litościwa ręka rodaka wciągnęła go na ciepłą pryczę, nie dożył do rana. Nie wiadomo, jak się nazywał ani skąd go wywieziono. – W związku z tym mam do redakcji „Przeglądu” serdeczną prośbę. Sporządziłem listę Polaków zmarłych w latach 1940-1946 w ostępach tajgi na pograniczu Krasnojarskiego Kraju i Irkuckiej Obłasti. Nie ma pewności, że to wszyscy. Żyło nas tam prawie półtora tysiąca. Byłbym wdzięczny, gdyby ten wykaz pokazał się na waszych łamach. Może odezwą się ich potomkowie, może przybędą jeszcze inne nazwiska. Chciałbym ocalić je od zapomnienia. Ii A ilu dziś żyje polskich zesłańców na Syberię? – Prawdopodobnie ok. 40 tys., ale to są już moje roczniki: 70-latkowie i trochę starsi. Przejrzałam niektóre listy czytelników pańskich książek. Wielu nie tylko dziękuje za napisanie „prawdy najprawdziwszej”, ale i upomina się o godną pamięć o polskich wygnańcach na daleki wschód Związku Radzieckiego. Sybiraczka Helena Janowiak z Tych boleje, że obecnie usuwa się nazwisko Anieli Krzywoń z nazw ulic. A przecież ta dziewczyna z Podola, która poszła do armii prosto z zesłania, zginęła pod Lenino, gdy świadoma, na co się naraża, ratowała od spłonięcia dokumenty sztabowe… – To gorzki wyrzut. Kiedy byłem na spotkaniu z czytelnikami w Krasnojarsku, bo „Syberiada” została przetłumaczona m.in. na rosyjski, gospodarze miasta chcieli mnie zawieźć do Kańska, tam stoi pomnik Anieli Krzywoniówny. Nie dojechaliśmy z powodu silnych mrozów, ale zrozumiałem intencje Rosjan. Dawali do zrozumienia, że oni, w odróżnieniu od nas, szanują pamięć polskich bohaterskich żołnierzy. Widzę, że przyszły też listy od młodych czytelników. Jak ten od Sebastiana Króla, który dziękuje za książkę w imieniu własnym i brata Stanisława. Pisze: „Nasz ojciec Zygmunt Kroll urodził się w 1933 r. w Jakubówce, powiat Zaleszczyki. Myślę, że data i miejscowość mówią Panu wszystko. W książce pada nazwisko Duda, jest to nazwisko panieńskie mamy naszego taty. Tato nigdy nie lubił opowiadać o Zaleszczykach. (…) Książka jest dla nas dopełnieniem obrazu życia naszej rodziny. Ośmielę się powiedzieć, że to nasza książka”. Jest list od Polaka mieszkającego we Francji, który poszukiwał polskiego wydania dla swego ojca, byłego zesłańca. Autor korespondencji kupił książkę w Paryżu. – „Syberiada” doczekała się wydania we Francji. Życzliwie zrecenzowali ją w „Le Monde”, potem w „Liberation”, następnie w „Le Canard” i w prasie belgijskiej. To dla mnie wielka satysfakcja, ale najbardziej ucieszyłem się z pierwszego tłumaczenia na język ukraiński. Dali mi nagrodę literacką im. Włodzimierza Winiczenki, a w ubiegłym roku jedno z najwyższych odznaczeń ukraińskich, Order Jarosława Mądrego. A ja przecież nie lukrowałem bolesnych konfliktów polsko-ukraińskich sprzed kilkudziesięciu lat. Opisałem, co się działo w Czerwonym Jarze i w pobliskich miejscowościach po wysiedleniu stamtąd Polaków. Ukraińskie hasło na płotach „Smiert Lacham” zbroczyła krew mordowanych. Tak zginęła ciotka powieściowego Kalinowskiego, nauczycielka, wcześniej dręczona przez NKWD. Banderowcy zamordowali też księdza i opiekujące się sierotami siostry zakonne. A w pobliskim miasteczku Tłuste bestialsko zabito prawie wszystkich Żydów. Sybiracy odcięci od świata kilometrami tajgi nie mogli sobie wyobrazić, że na ich Podolu doszło do czegoś takiego. Przecież w dawnej Rzeczypospolitej żyli zgodnie jeden obok drugiego Polak, Żyd i Ukrainiec.
Będzie też nakręcony film na podstawie „Syberiady”. – W reżyserii Janusza Zaorskiego. Scenariusz piszą Michał Komar i Maciej Dutkiewicz. Cieszę się i równocześnie lękam, podobnie jak moi przyjaciele sybiracy, żeby nie zrobił się z tego polityczny film antyrosyjski. Jak słusznie zauważyła Anna Tatarkiewicz, wywózka Polaków na Sybir w czasie mego dzieciństwa to był wielki dramat głównie masy chłopskiej. Ja nie spotkałem wśród polskich zesłańców kogoś, kto powiedziałby złe słowo na prostego Rosjanina. Liczę, po rozmowie z reżyserem, że się rozumiemy co do przesłania filmu. To ma być rozległa jak rzeka Birusa epopeja o życiu zesłańców. Nie byliśmy więźniami politycznymi, choć wtłoczono nas – przynajmniej w Kajenie – w zapluskwione gułagowe baraki z lat 30. Owszem, w Łagpunkcie był podręczny areszt tymczasowy, zwany katałażką, i komendant mógł tam zamknąć każdego i za co mu się spodobało. Ale jako spiecpieriesielenców traktowano nas bez politycznej zajadłości, po prostu niczym najtańsze narzędzie do pozyskiwania z tajgi drewna. Zgodnie z hasłem Stalina: Wsio dla franta, wsio dla pabiedy. Jeśli plan był wykonany, nikt już się nad nami fizycznie nie znęcał. Umieraliśmy nie od bicia, lecz z głodu, mrozu, chorób. ? Ostatnią książkę kończy pan słowami: „Żegnaj tajgo. Bo choć dzika, groźna i mroźna, nie zawsze macochą mi byłaś. Żegnaj. Ale wybacz, nie powiem ci: do zobaczenia”. Jednakże w latach 80. pojechał pan tam. – Pracowałem wtedy w Moskwie jako dyplomata i zrobiłem wszystko, aby dostać się do Kaluczego. Nie było łatwo. Trochę ubyło z mojej teczki wypakowanej alkoholem, nim dostałem się do Tajszetu. A stamtąd do mojego baraku było już tylko 300 km. Z sekretarzem rejonowym lecieliśmy nad tajgą helikopterem. Nie miał żadnej mapy, twierdził, że nie słyszał o przysiółku zesłańców. Aleja prosiłem tylko: lećmy wzdłuż rzeki. Wreszcie w gęstwinie starodrzewu dostrzegłem jasną plamę młodej sośniny. Wylądowaliśmy, znalazłem zmurszałe resztki baraków i pagórek, gdzie grzebaliśmy naszych. Wziąłem garść ziemi z miejsca, gdzie pochowaliśmy moją matkę. Poznałem je po złamanym krzyżu, który ojciec pomazał smołą, aby dłużej stał. Przywiezioną do Polski ziemią obsypałem symboliczny grób w Tyczynie. Spełniłem przyrzeczenie, które kiedyś sobie dałem.
SYBERSKIEJ ODYSEI CIĄG DALSZY Losy rosyjskich Niemców. Czy też może Rosjan niemieckiego pochodzenia, wychowanych w rodzinach od pokoleń w Rosji zamieszkałych. Losy sybirackie zbieżne z losami polskich zesłańców. Zbieżność dosłowna, właściwie należałoby ją określić jako wspólnotę łagrowej wegetacji. Zmuszającej wręcz do przełamywania wzajemnych uprzedzeń. Skłaniającej do prób zbliżenia, dopomagania sobie nawzajem w walce o przetrwanie. Otwierającej -zwłaszcza przed młodymi – perspektywy uczuciowe, które nadają ich człowieczeństwu nowy, pełniejszy od zaściankowego wymiar. Albo oswajanie wilka. Napotkanego wieczorem nieopodal „miejsca osiedlenia” – przymusowego oczywiście. Nastolatek przywołuje w pamięci rady doświadczonych sybiraków. W żadnym razie nie uciekać, powstrzymywać zwierzę wzrokiem, co budzi w drapieżniku jakby zdziwienie. A może respekt? i wycofywać się tyłem; chłopiec rozkrusza przy tym kromkę chleba. Wilk łapie przynętę: zlizuje okruszki z ziemi. Chłopiec i zwierzę rozstają się u skraju osady. Ale nie na zawsze. Chłopiec zaczyna spotykać się z drapieżnikiem regularnie, jakby go dokarmiając. A kiedy przychodzi wreszcie dzień, w którym nastoletni zesłaniec może wyruszyć w drogę powrotną do swego kraju, najważniejsze staje się dlań pożegnanie z wilkiem. Poczesną pozycję Zbigniewa Do-miny w naszym pisarstwie określa dyptyk złożony z powieści „Syberia-da polska” i „Czas kukułczych gniazd”. Stanowią one najpełniejszą, jak dotychczas, epopeję przedstawiającą losy syberyjskich zesłańców, a następnie repatriantów osiedlonych po II wojnie światowej na tzw. ziemiach odzyskanych. Miarą dojrzałości Zbigniewa Dominy jako epika jest jego zdolność do nieprzeciążania kompozycji tamtych powieści wątkami pobocznymi, dygresjami. Ale jego pamięć pisarska zachowała takie właśnie jak wymienione wyżej wspomnienia, spostrzeżenia, doznania, których jego pisarska wrażliwość nie godzi się uznać za błahe. Epik ma prawo do aneksów, suplementów tworzących dla zasadniczej kompozycji epickiej szerszy kontekst. Druga z zamieszczonych w tym tomie opowieści jest takim właśnie uzupełnieniem do ostatnich rozdziałów „Syberiady”. Pierwsza jest swego rodzaju wprowadzeniem do tych wątków „Czasu kukułczych gniazd”, jakie ukazują przesiedleńcze wędrówki niemieckich wieśniaków, w których domach i obejściach wypadło zamieszkać i zagospodarować się polskim zesłańcom wracającym z Syberii. Zbigniew Domino uczynił godziwy użytek z tego prawa. Jego epopeja uzyskała nowe karty ważne dla zrozumienia napięć psychicznych i dramatów ludzi odbywających skazańczą i przesiedleńczą odyseję XX w. WACŁAW SADKOWSKI
Zbigniew Domino znów o Syberii
Ukazała się nawa powieść Zbigniewa Domino zatytułowana „Tajga. Tamtego lata w Kajenie”. Dwie jego poprzednie książki o polskich zesłańcach na Syberii i ich wędrówce na Ziemie Odzyskane odniosły znaczący sukces. Wpierw ukazała się „Syberiada polska”, która doczekała się już zagranicznych tłumaczeń – na Ukrainie, w Rosji i we Francji, a potem „Czas kukułczych gniazd”. Pomimo, że -jak zapowiadał autor – cykl miał się ograniczyć tylko do dwóch tomów, napisał jednak i trzeci. Edytorem wszystkich trzech jest Studio Emka. Zbigniew Domino urodził się w roku 1929, w czasie wojny został wywieziony z rodzicami na Syberię, trafił następnie do wojska polskiego formowanego w Związku Radzieckim. Po wojnie skończył prawo, doktoryzował się i został prokuratorem wojskowym. Potem był działaczem partyjnym, dyplomatą i dziennikarzem. „Jego twórczość obsesyjnie powraca do bratobójczych walk powojennych, do krwawych spraw polsko-ukraińskich”, pisał Piotr Kuncewicz. W ostatnich latach poświęcił się całkowicie tematom wywózek i powrotów z Syberii. Jego powieści, jak zaznacza wydawca, epicko najpełniej oddają masową wysyłkę Polaków na Sybir. „Syberiada polska” została wyróżniona nagrodą im. Władysława Reymonta, a także nagrodami Biblioteki im. Raczyńskich, miasta Rzeszowa oraz Ukraińskiego Funduszu Kultury im. Wołodymyra Winniczenki. (pd)
Reedukacja według NKWD: śmierć na porządku dziennym Trylogia zesłańcza, której ostatni tom „Tajga” właśnie się ukazał, to najważniejsze dzieło w dorobku Zbigniewa Domino Janusz Zaorski przymierza się do realizacji filmu według „Syberiady polskiej” Zbigniewa Domino, tymczasem autor wydał „Tajgę”, trzeci, ostatni tom swojej trylogii zesłańczej. Wcześniej opublikował jeszcze „Czas kukułczych gniazd”. Trylogia ta to z całą pewnością najważniejsze dzieło w literackim dorobku 77-letniego pisarza, który literaturą zajął się stosunkowo późno. Wcześniej był oficerem śledczym i prokuratorem w latach stalinowskich, następnie pracował na różnych stanowiskach w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej, był też oficerem do zleceń specjalnych Głównego Zarządu Politycznego Wojska Polskiego, a lata 80. spędził w Moskwie jako radca ambasady PRL. Jako młody chłopiec przeżył deportację na Sybir, dzieląc los pieriesielenców, wypędzonych z Kresów Wschodnich w lutym 1940 roku. Do Polski już innej wrócił po sześciu latach. W „Tajdze” znajdziemy charakterystyczny dialog między głównym bohaterem występującym w powieści jako Staszek Dolina a jego syberyjskim kompanem Wańką Woróninem. Staszek, zapytany przez kolegę, czy w tej jego wytęsknionej Polsce ma gdzieś w okolicy jakiś las czy rzekę, odpowiada: „Tajgi nie ma, ale lasy i rzeki są. W pobliżu mojego domu? Dniestr choćby”. Domino, który w „Czasie kukułczych gniazd”, opowiadając dzieje swoich bohaterów po powrocie do Polski, na ziemie zachodnie, skonfrontował ich losy z dolą przesiedlanych po wojnie Niemców, na zakończenie swojego cyklu cofa się raz jeszcze do lat spędzonych na syberyjskim zesłaniu. „Tajga” to w istocie dwie opowieści (druga ma tytuł „Tamtego lata w Kajenie”) o życiu na nieludzkiej ziemi, w tzw. łagpunktach, gdzie zawsze obowiązująca dewiza: „Kto nie rabotajet, tot nie kuszajet” w czasie wojny wzmocniona została hasłem: „Wsio dla fronta, wsio dla pobiedy”. Śmierć nie była tu niczym wyjątkowym, odwrotnie, dziwne się wydaje, że tak wielu zesłańców nie poddało się wyniszczającej pracy, chorobom, niedożywieniu. Od wiosny do jesieni przeżyć pozwalała… tajga. Można było narwać czeremszy – listków dzikiego czosnku, nakopać saranki – korzeni dzikiej lilii, nazbierać grzybów, moroszki – żurawiny, jagód, brusznic, smorodiny. Autor kładzie nacisk na codzienne sprawy bytowe; z Syberii do polskiego wojska było daleko, z faktu zawarcia układu Sikorski-Majski, a następnie jego zerwania, niewiele jeszcze wynikało. Bo stamtąd trzeba było się wydostać, tylko jak? Do młodego, niespełna 17-letniego bohatera „Tajgi” wieść, że może wrócić do Polski, dotarła dopiero w maju 1946 roku. Ponieważ autobiografizm książki, jak i całej trylogii, jest oczywisty, zaryzykuję twierdzenie, że nazbyt mocno wziął sobie do serca słowa usłyszane od wspominanego w „Tajdze” komendanta obozu w Kaluczem, enkawudzisty (nie wiem, dlaczego autor używa formy „enkawudowiec”) Sawina: „Przesiedlono was tutaj na reedukację. No, żeby was wychować na porządnych radzieckich obywateli. Musicie docenić wielkoduszność władzy radzieckiej , że dała wam taką szansę”. – Krzysztof Masłoń
(…) i kontrapunktem jest TAJGA. Tb najnowsza książka czytelnikom „Syberiady” przypomina jakby w streszczeniu niektóre zdarzenia i poszerza je o nowe wątki Syberyjskie zesłanie literacko ujęte spojrzeniem głównego bohatera, młodziutkiego Staszka Doliny obok gehenny przeżyć lagrowych ukazuje niepowtarzalne piękno i potęgę przyrody, owej nieporównywalnej tajgi. Groźnej, ale i przyjaznej, pomagającej przetrwać zesłańcom, zapamiętanej przez pisarza z taką samą życzliwością i podziwem, podobnie jak rdzenni mieszkańcy Syberii, których do dziś darzy sympatią i szacunkiem. Z powieści emanuje oczarowanie pisarza tajgą, której nazwa jest rdzennie buriackim mianem syberyjskich nieprzebytych borów i błotnistych grzęzawisk. Gdyby nie łagrowy kontekst można by czytać -Tajgę’ jako przygodową wręcz powieść o wartkiej akcji, w niespotykanych miejscach, podczas ciężkiej pracy przy wyrębie, ale i podczas spływu flisackiego z drewnem, czy sianokosów. Śmierć i miłość przeplatają się w niej jak w życiu. Sowchozowe bytowanie polskich zesłańców zbliża ich do wolnych tylko pozornie pracowników Rosjan, którzy równie ubogie wiodą życie i przeżywają frontowe wieści o śmierci bliskich, a pójść nie mają dokąd. Polacy przynajmniej żyją nadzieją powrotu do kraju i tęsknią ja swoim rojem utraconym”. Tam min. Staszek Dolina zawiązuje przyjazne więzi z rodowitymi Sybirakami i w tym szacunku do innych nacji pozostaje w dalszym życiu, gdy spotykamy się ?. tym bohaterem w książce „Czas kukułczych gniazd”. Na osobną uwagę, nie tylko czytelniczą, zasługuje część zatytułowana TAJGA – tego lata w Kajenie”. Można zaryzykować twierdzenie, że Domino jako pierwszy w polskiej literaturze łagrowo-zesłańczej opowiada niezwykłe losy wspólnego bytowania Niemców i Polaków na syberyjskim zesłaniu. RYSZARD ZATORSKI
Polak na Syberii. Żegnaj, tajgo. Bo choć dzika, groźna i mroźna, nie zawsze macochą mi byłaś. Żegnaj. Ale wybacz, nie powiem ci; do zobaczenia…”. Tak kończy się trzeci tom cyklu powieściowego Zbigniewa Dominy „Tajga”, który otworzyła „Syberiada polska” (2001 c). potem był „Czas kukułczych gniazd” (2004 c -wszystkie Wydawnictwo Studio Emka). Ogromne powodzenie „Syberiady” sprawiło, że autor, posłuszny pisarskiej intuicji, wracał do tematyki zesłania, gdzie spędził wczesne łata życia. „Nie dawały mi bowiem spokoju własne wspomnienia, pogubione ważne wątła fabularne, czytelniczo ciekawe”. Namawiali go czytelnicy, wręcz zmusili współtowarzysze niedoli Sybiracy, stanowiący w naszym kraju pokaźną, znaczącą grupę. „Syberiada polska” została przetłumaczona na ukraiński, francuski i rosyjski Krytyka literacka zarówno polska, jak zagraniczna zgodnie stwierdzają, że Zbigniew Domino nie tylko epicko oddaje najpełniej masową wysyłkę Polaków na Sybir przez Sowietów, ale rzuca zupełnie nowe spojrzenie na ruchy migracyjne Polaków i przesiedlenie Niemców z ziem, które weszły w granice powojennej Polski. Pierwsze dwa tomy wyróżniono licznymi nagrodami w kraju i za granicą. Wydany obecnie tom „Tajga” tradycyjnie pominie milczeniem „słuszna” część krytyki, ale nic to, najważniejszy jest i tak czytelnik- W planach ekranizacja tej wybitnej epopei, która wzbudzi jeszcze szersze zainteresowanie. Przygotowania zaawansowane, zanosi się na bardzo dobre kino. Domino jest niezrównany w prostocie języka, żywego do bólu. Sporo tu fragmentów rosyjskich, to język dzieciństwa pisarza, z którym słabo sobie początkowo radził Nietrudno mu było zrozumieć słowa: „Tajga, tajga, krugom tajga, końca i kraja nie widać”. Podobnie jak powtarzane przez komendanta mowy o tym, że „tu, w tajdze, pozostaniecie na zawsze. Tutaj będziecie żyć i umierać. Tajga matuszka – bolszaja, dla wszystkich miejsca starczy. Nawet dla takich wrogów władzy radzieckiej jak wy. Pracujcie, urządzajcie się tu, a tę waszą burżuazyjną Polskę raz na zawsze wybijcie sobie z głowy”. Ale i tak nikt w to nie wierzył, bo nadzieja nigdy nie umiera. Jedni modlili się, inni przeklinali. Składająca się z dwóch osobnych opowieści „Tajga” jest przejmująca w swojej dokumentalnej prawdzie. Wzruszyła mnie końcówka, gdzie Staszek żegna się z psem Dingo: „Olbrzymi wilk uniósł się wolno, wolniutko, sprężył grzbiet, jakby się wahał, czy skoczyć w dół, posłuchać człowieka. Ale nie posłuchał. Nie skoczył. Zrobił wolno w tył zwrot i ze spuszczonym łbem powlókł się w głąb tajgi”. Trylogia Zbigniewa Dominy została wydana w wyjątkowo pięknej szacie graficznej projektu Jacka Woźniaka z Paryża. Drukowano na Węgrzech, co zrozumiałe, skoro prezesem Emki jest Molnar Klara (taka jest kolejność w języku węgierskim!). Gdy miałam w ręku „Syberiadę polską”, trudno było nie zauważyć wyjątkowej elegancji edytorskiej, zwłaszcza zachwyciły mnie kolorowe grzbiety kart, w „Syberiadzie” czerwone, w „Tajdze” zielone. Takie detale wymagają wysokiego poziomu, nie tylko techniki. Węgrzy mają klasę.
Syberiada, część trzecia
Zbigniew Domino, wraz z rodziną i innymi rodzinami z całej wsi, w czasie wojny zostai wywieziony przez Sowietów na Syberię. Miat wówczas kilkanaście lat. „Tajga” jest kolejną częścią jego syberyjskiej epopei (wcześniejsze „Syberiada polska”, „Czas kukulczych gniazd”). Jeszcze raz wraca tu do tematyki zesłania. Jak sam pisze, nie j dawały mu bowiem spokoju własne wspomnienia, pogubione ważne wątki, opowieści snute podczas wzruszających spotkań po latach. Domino nie wydaje jednoznacznych ocen i nie feruje wyroków, bo mimo oczywistego podziału na krzywdzących i krzywdzonych, są tu i szlachetni Rosjanie, i pokrzywdzeni Niemcy, i nie zawsze sprawiedliwi Polacy. A wszystko napisane charakterystycznym, surowym stylem, nawiązującym do najlepszych tradycji wielkich XIX-wiecznych i XX-wiecznych powieści. Po prostu opowiada historie widziane z pozycji kilkunastoletniego chłopaka -jest dużo smutku, żalu, ale i młodzieńczego zadziwienia światem.